Przeczytałam dziś takie piękne zdanie Mai Sablewskiej, że najgorsze rozstania to te, gdzie jest miłość. A jeszcze trudniej jest wtedy, kiedy zdajesz sobie sprawę, że kogoś kochasz, ale nie potrafisz z nim żyć. Bo czasem sama miłość to za mało, żeby stworzyć piękny związek. 

Tak, wiem, że kiedyś jak się zepsuło, to się naprawiało. Że związki bywają trudne. Że ludzie się kłócą i generalnie sielanka i relacja idealna wyglądają dobrze tylko w TV. A w prawdziwym świecie zwyczajnych par proza życia, charaktery i różne sytuacje powodują, że czasem bywa trudno albo bardzo trudno. 

Ale w życiu nie chodzi o to, żeby pracować w kamieniołomie. I być z kimś za wszelką cenę. Czasem przychodzi taki moment, kiedy trzeba postawić na siebie i wybrać mniejsze zło. I chociaż boli jak cholera, a serce pęka na milion kawałków. I chociaż masz ochotę 30 razy dziennie zmienić decyzję, to nie możesz. Bo o ile partnerów w życiu możesz mieć wielu, tak siebie samego masz tylko jednego. 

Mój związek trwał 5 lat. 5 lat rozstań, powrotów, obrzucania się błotem, wyzywania od najgorszych. Zachowań takich, że sama siebie nie poznawałam. Totalny chaos i zniszczenie. Kiedy było dobrze, było najpiękniej na świecie. Nikt mnie tak nie kochał i nikogo tak nie kochałam. Kiedy było źle, było najgorzej na świecie. Nikt mnie tak nie nienawidził i nikogo tak nie nienawidziłam. 

Psycholog powiedział mi, że są ludzie, którzy nie potrafią ze sobą być. Z racji lęków, schematów, podświadomych zachowań wynikających z chęci obrony siebie i swojej tożsamości taka relacja nigdy się nie uda. Owszem, mogą nad sobą pracować. Mogą próbować się zmienić, ale istnieje spora szansa, że po terapii odkryją siebie na nowo. I będą chcieli już czegoś innego. I kogoś innego. 

Wiecie już, że ludziom trzeba pozwolić odejść. Nawet wtedy, kiedy się kocha. Kiedy podejmuje się świadomą decyzję dla dobra drugiej osoby i swojego własnego. Gdzieś tam czeka na was ktoś, z kim może nie będzie tak płomiennie. Ale nie będzie też wyniszczająco. A człowiek na pewnym etapie życia nie potrzebuje ognia, który go spali, tylko spokoju. Poczucia bezpieczeństwa. Relacji, która buduje, a nie niszczy. Ogniste związki są dla nastolatków, które mają całe życie przed sobą i jeszcze mnóstwo wyborów, które im się przytrafią. Dojrzali ludzie potrafią wybrać dobrze, nawet jeśli ten wybór oznacza dwa złamane serca.