Czasem miłość bywa ratunkiem. Nas samych. Przed nami samymi. Naszym życiem. Zainteresowaniami. Przeszłością. Albo ratunkiem kogoś przez nas. Od siebie samego. Demonów, które go gonią. Uzależnień. A serce i uczucia to nie pogotowie ratunkowe. Nie uda się stworzyć zdrowego związku, nie znając siebie. Nie uda się stworzyć fajnej relacji, chcąc być dzięki komuś kimś innym.
Wkurwia mnie to, jak czasem komuś się wydaje, że mi pociśnie i napisze o mojej relacji z ojcem albo deficytach. Problem polega na tym, że każdy ma deficyty. Tylko jeden o tym nie wie, mówiąc - trudno, jestem nerwowy, zjebany, choleryk, agresor, bo jestem jaki jestem. Drugi wie, ale nie umie z tym jeszcze nic zrobić. A trzeci wie i próbuje sobie ze swoimi problemami poradzić, pracując nad swoim zachowaniem samodzielnie lub z terapeutą, bo niszczy jego albo bliskie mu osoby.
Deficity to nie zawsze brak. To czasem nadmiar. Miłości, nadopiekuńczości. Różnych elementów. Nasze dzieciństwo, to co zobaczyliśmy i przeżyliśmy, definiują całe nasze życie. Całe! Przecież przychodząc na świat jesteśmy białą kartką. To nasi rodzice nas zapisują. To tak, jakbyś lepił ludzika z plasteliny. Jednego dnia możesz mu dorobić 3 rączki. A drugiego urwać główkę.
Miłość nie jest ratunkiem na smutek. Na depresję. Na myśli samobójcze. Nie załatwi nam pasji. Nie przysporzy nam znajomych. Miłość nie jest sposobem na poznanie siebie. Nie zaklei nam dziury w sercu po kimś innym. Nie załatwi rozrywki na nudne, piątkowe wieczory ani na leniwe soboty. Miłość jest. Nie za coś. Nie po coś. Po prostu jest. Zdarza się. Istnieje.
Nie twierdzę, że do wszystkich rzeczy, które wymieniłam, miłość nie może się przyczynić. To cudowne, gdy ktoś daje nam energię do życia. Stymuluje do zmian. Sprawia, że stajemy się lepszą wersją siebie. Ale nie może się wydarzyć tylko przez to, że potrzebujemy ratunku. Albo chcemy ratować. A do tego potrzebna jest odrobina świadomości i zastanowienia się z czym mamy problem. Czego nam brakuje. Czego w sobie nie mamy lub nie lubimy. Dopiero wtedy, kochając nikogo nie zranimy. A przede wszystkim nie zranimy siebie.