I nie, nie potrafię tak po prostu. Ludzie poznają się, spędzają ze sobą setki godzin, przegadują całe noce, mówią o wszystkim co ich boli, cieszy, smuci i uszczęśliwia, snują wspólne plany, a potem z dnia na dzień po prostu ich nie ma. Po prostu. Po prostu nagle skreślają wszystko, tak jakby twoje imię nigdy nie istniało w ich codziennym grafiku, jakby nie odbyli tych wszystkich rozmów, jakby nie łapali twoich uśmiechów, które tak kochali, jakby nie zasypiali i nie budzili się z tobą, mówiąc, że kiedyś będzie tak codziennie. Naprawdę próbuję czasem ziać taką samą obojętnością, próbuję tak samo się odwrócić, tak samo zamilknąć, próbuję jakkolwiek uzasadnić sobie takie zachowanie, ale nie potrafię. Nie potrafię tak… po prostu.
Zdaje mi się, że nic tak nie przychodzi nagle. Jeśli Tobie zdaje się to nagłe, to najprawdopodobniej u drugiej osoby to rosło i rosło w ukryciu, i starała się to ukrywać do czasu aż już albo zdecydowała się tego nie robić, albo nie mogła więcej.
hmm ciekawe, coś w tym chyba jest..